Świąteczny cud w środku lata, czyli...recenzja "Linii serc"

Cóż za ciężki tydzień za mną. Niby to dopiero początek szkoły, ale strasznie trudno jest się znowu wkręcić w ten tryb pracy. Przez to nie mam praktycznie czasu ani ochoty na czytanie. Wstyd się przyznać, ale w tym tygodniu przeczytałam zaledwie kilka stron :(

Niestety nie udało mi się wczoraj nic dla was naskrobać, jednak dzisiaj już jestem. Post pewnie do najlepszych należał nie będzie, więc z góry przepraszam.

 Zapraszam was na recenzję "najlepszej historii miłosnej od czasu wynalezienia telefonu".

"LINIA SERC"


RAINBOW ROWELL
WYDAWNICTWO: OTWARTE
GATUNEK: ROMANS



Jak już mówiłam w podsumowaniu sierpnia, nie planowałam kupna tej książki jakoś szczególnie. Po prostu była promocja na znaku i nie mogłam się oprzeć ;) Do czytania jej zabrałam się w momencie, kiedy nie mogłam przebrnąć przez "Koronę w mroku" i czytało mi się ją wolno. Niestety, nikt nie powiedział mi, że jest to książka dotycząca świąt! Dlatego ja wam to teraz sygnalizuję.

Georgie McCool to scenarzystka, która kocha pisać zabawne dialogi i rozśmieszać ludzi. Jej największym marzeniem jest własny sitcom, nad którym od dawna pracuje ze swoim przyjacielem Sethem. Kiedy nadarza się okazja Georgie staje przed wyborem - serial czy rodzina. Wybiera to pierwsze i tym samym przedkłada pracę nad dobro swoich córeczek Alice i Noomi oraz męża Neala. Zamiast świętować z nimi Boże Narodzenie w zimowej Nebrasce, skupia się na pisaniu, przez co jej małżeństwo staje pod znakiem zapytania.

 "Neal był jej domem. Jej opoką. I jej źródłem energii. Przy nim łapała równowagę i każdego dnia zaczynała na nowo. Był jedynym człowiekiem, który znał ją na wylot."

 I wtedy pojawia się żółty, stary telefon, który pomaga jej połączyć się ze swoim ukochanym Nealem. Jednak to nie jej mąż. To Neal sprzed siedemnastu lat.
Mamy teraz do czynienia z wieloma retrospekcjami i możliwością wglądu w początki małżeństwa tych dwojga. Ich początki były bowiem bardzo specyficzne.
"Całował ją tak, jakby rysował idealnie prostą linię. Całował ją tuszem."

To wszystko skłania Georgie do refleksji nad swoim życiem, wartościami i rodziną. Odbudować ją, czy może z niej zrezygnować?'

Z motywami ingerencji "sił wyższych" mamy do czynienia m.in w filmach "17 again" czy "Dziś 13, jutro 30", jednak ze względu na klimat świąt najbardziej kojarzy się z "Opowieścią wigilijną". Niby banalna historia, jednak bardzo mądra, poruszająca i przede wszystkim ciepła.




Mam wrażenie, że książka nie trafiła do mnie w pełni ze względu na brak klimatu i żałuję tego bardzo. Wam radzę sięgnąć po nią w okresie Bożego Narodzenia. To pomoże wam się wczuć w klimat tego świątecznego cudu. 
Warto również zauważyć, że książka opowiada dobrze o problemach współczesnych kobiet. O priorytetach w życiu dorosłych. O tym jak żyjemy w ciągłym biegu.
Mimo iż jest trochę banalna i przewidywalna, to skłania do głębszych refleksji. Przyjemnie się ją czyta. Jak się zrobi klimacik to już całkiem.
 To nie jest książka typowo dla nastolatek, raczej skierowana do kobiet dojrzalszych.

Co do postaci. Georgie jest bardzo niezdecydowana. Momentami trochę denerwująca, ale da się z nią wytrzymać.
Neal..taki trochę ideał.  Dba o Georgie. Dba o dzieci. Wszystkim się zajmuje. Jest opiekuńczy i kochający..czegóż chcieć więcej?
Moimi ulubionymi postaciami są dziewczynki. Mam słabość do takich dzieci jak Noomi. Jak tylko myślę o tym jej "miau" to mi się robi cieplutko na serduszku ♥

Co do okładki to jest równie ciepła jak sama treść tej książki. Ten musztardowy kolor jest ładniutki. I ten, wijący się po całej okładce i wewnątrz, kabel od telefonu ♥




Nie uważam, żeby była to książka, do której będę ciągle wracała, ale była bardzo ciepła i przyjemna.
Sięgnijcie po tę pozycję bo warto. A potem podzielcie się w komentarzu swoimi przemyśleniami na jej temat.



Buziaczki,

BOOK-BLOOD PRINCESS

Komentarze