860 stron przyjemności, czyli...recenzja "Imperium burz" (bez spojlerów serii)

To będzie ciekawe doświadczenie. Nie wierzycie mi? Spróbujcie komuś opowiedzieć o 3 tomie jakiejś serii, bez zdradzania zdarzeń z pierwszego bądź drugiego. Nie jest to łatwe, prawda? To pomyślcie o poziomie trudności, kiedy mówię o tomie piątym...Szczególnie, że ta historia ewoluowała przez te pięć tomów  do ogromnych rozmiarów. 

W co ja się wpakowałam...

Zapraszam na recenzję ze sporą ilością odniesień i ocen całej serii 😉


"IMPERIUM BURZ"




SARAH J. MAAS
CYKL: SZKLANY TRON - TOM V
WYDAWNICTWO: UROBOROS
GATUNEK: FANTASTYKA
ILOŚĆ STRON: 860


Czytając tom V trudno momentami uwierzyć, że to naprawdę kontynuacja "Szklanego Tronu". Historia ewoluowała z turnieju odbywającego się w obrębie jednego pałacu, jednego miasta w wojnę obejmującą cały kontynent, a nawet cały świat.
Z niepozornego miłosnego trójkąta w cztery (już dwuosobowe) romanse.
Z opowiadania o zabójczyni w opowieść o wojnie z Ciemnością.

Nie będę streszczać fabuły, ponieważ mogłoby to co nieco zaspojlerować, osobom zapoznającym się dopiero z tą serią. Mogę wam jednak zdradzić, że w tym tomie akcja rusza do przodu. Rozwiązuje się wiele wątków rozpoczętych w poprzednich tomach. Myślę również, że każdy znajdzie tu coś dla siebie.
Dla wielbicieli fantastyki - pojawi się jej tutaj niemało. Trzeba tu pochwalić Sarę, za stworzenie swoich własnych fantastycznych stworzeń, jakimi są ilkeny.
Dla wielbicieli romansów - nie dosyć, że do przodu rusza główny wątek romantyczny, to rozwijają się też 3 inne, równie ciekawe i intrygujące.
Dla wielbicieli bohaterów tej serii - w tej części pojawiają się wszyscy, za wyjątkiem tego, który udał się na leczenie (jak czytaliście "Królową Cieni", to wiecie o kogo mi chodzi).
Dla wielbicieli opisów walk Sary i rozlewu krwi - będziecie w pełni usatysfakcjonowani.

Dla zainteresowanych - opis książki jest tu w miarę dobrze widoczny ;)

Jeżeli chodzi o bohaterów, po tej części jestem nareszcie skłonna uplasować Manon na równi z Aelin. Szok i niedowierzanie, co? A jednak. To, jak postać Przywódczyni Skrzydła rozwinęła się w tej części, jest niesamowite. Manon jest naprawdę intrygująca i trudno się do niej nie przywiązać. Choć to co zrobiła na koniec, trochę mnie zbiło z tropu.
"Imperium burz" wzbudziło u mnie również ogromną sympatię wobec postaci Lysandry. Postać, której naturę poznajemy dopiero w "Królowej Cieni", tutaj naprawdę się rozwija. Jest to jeden z moich ulubionych typów bohaterek. Niebezpieczna, zadziorna ale jednocześnie lojalna. Jej wyjątkowość nie umknęła zresztą uwadze jednego z pojawiających się tu młodzieńców.
Jeżeli nie pokochaliście Aediona do tej pory, to wydaje mi się, że po tej części się to zmieni. Ogólnie postacie męskie prezentują się tu wyśmienicie. Jedyne zastrzeżenia jakie mam, to fakt, iż Rowan przejawia momentami cechy "ciepłej kluchy", co odrobinę mnie niepokoi, gdyż pokochałam go między innymi za jego upór i nieugiętość.
Postacie możemy poznać dobrze, dzięki sposobowi w jaki pisze Sarah. Mimo, iż mamy tu do czynienia z narracją trzecioosobową, to autorka nadal zachowuje perspektywę. Mamy fragment, który na przykład pokazuje to, co dzieje się wokół Manon, przybliża nam jej myśli i jej punkt widzenia, a za chwilę widzimy to, co dzieje się wokół Aediona czy Aelin. Myślę, że jest to jeden z największych plusów tej serii.


Okładka jak zwykle mnie nie zawiodła. Jest przepiękna. I wszystko się zgadza, bo Aelin ma ścięte włosy...
Od dawna zastanawiałam się, jaki kolor będą miały napisy na okładce tej części i jak widzicie jest to przepiękny turkus, który wręcz magicznie odbija światło. Zresztą nie tylko on. Kiedy cała seria stoi na półce i do pokoju wpadnie światło, które na nią padnie, to tytuły wszystkich części mienią się w zachwycający sposób.
Piękny jest również rewers, niestety odrobinę zasłonięty napisami. W każdym razie, jeżeli się przyjrzycie, to widać na nim te cudowne tatuaże, które zrobił Aelin Rowan. Tutaj macie tę grafikę, tylko w trochę innym kolorze:

"Imperium burz" zostawiło mnie z ogromnym kacem książkowym. Jak po "Królowej Cieni" byłam w miarę spokojna, tak po "Imperium burz" nie mogę się pozbierać i z ogromną niecierpliwością oczekuję "Tower of Dawn".

Mimo iż kocham tę serię całym sercem i uważam, że każdy wielbiciel tego typu tematyki powinien ją przeczytać, to nie może tu zabraknąć ostrzeżenia z mojej strony. Po przeczytaniu piątego tomu upewniłam się, że książki te nie są przeznaczone dla młodszych czytelników. Nie chodzi tu tylko o pojawiającą się od pierwszego tomu dozę brutalności i krwi. W "Imperium burz" pojawia się również, zapowiadana w poprzednim tomie, erotyka. Dlatego też, decyzję o czytaniu tej serii, należy podejmować z głową.


Mam nadzieję, że recenzja wam się podobała. Jeśli czytaliście "Imperium burz" lub wcześniejsze tomy serii, zapraszam do komentowania 😀

Za możliwość przeczytania książki, dziękuję GW Foksal oraz będącemu jej częścią wydawnictwu Uroboros.





Zapraszam was na organizowany wraz z wydawnictwem YA! konkurs, w którym do wygrania jest "Do zobaczenia nigdy" Erica Lindstorma. Szczegóły TUTAJ



BOOK-BLOOD PRINCESS

Komentarze

  1. O taaak, "Imperium burz" powaliło mnie na kolana i do tej pory nie mogę wyjść z kaca książkowego. Książka była niesamowita i śmiem twierdzić, że chyba najlepsza ze wszystkich części. Poza tym dużo w moich oczach zyskali bohaterowie Manon, Aedion, Lysandra - wow. No o polubiłam też Lorcana - kibicuję mu całym sercem :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz