Zakończenie zepsuło, czyli...recenzja "It ends with us"

Cześć Misie! 
Wybaczcie za opóźnienia, ale dosięgnęło mnie wiosenne choróbsko. W październiku nie ominęła mnie jesienna angina, tak samo teraz dopadło mnie zapalenie migdałków oraz zatok. 
Niestety, wiąże się to z tym, że nie mam siły nic robić i strasznie ciężko mi się myśli. Mam jednak nadzieję, że jakoś wyszła ta recenzja, zresztą sami się przekonajcie, zapraszam.

"IT ENDS WITH US"





COLLEEN HOOVER
WYDAWNICTWO: OTWARTE
GATUNEK: ROMANS
STRON: 351

Nie da się ukryć, że od przeczytania przeze mnie "Hopeless" Colleen Hoover zdobyła moje serduszko i każda jej kolejna książka musiała się u mnie znaleźć zaraz po polskiej premierze. Nie inaczej było z "It ends with us", książką przez wielu uważaną za najlepszą powieść autorki. Nie jest tak bez przyczyny, jest to najbardziej osobista z jej książek, o czym nie boi się mówić. O jakim kontrowersyjnym temacie pisze tym razem?

Głowna bohaterka, czyli Lily Bloom jest ekscentryczką. Robi wszystko na opak, zakłada chociażby kwiaciarnię dla osób, które nie lubią kwiatów. Nie jest tak bez powodu. Przeszłość dziewczyny skrywa mnóstwo cierpienia, związanego z jej agresywnym ojcem.

"Nie ma czegoś takiego jak źli ludzie. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi, którzy czasami robią złe rzeczy."

Ryle Kincaid jest przystojnym, bogatym dobrze zapowiadającym się neurochirurgiem. Praca jest jego całym życiem, a związek ostatnim na co ma ochotę. Nie stroni jednak od jednorazowych przygód. Dopóki w jego sercu nie zagości Lily. Ale jego przeszłość również nie jest kolorowa.

"Wszyscy ludzie popełniają błedy. Tym co decyduje o charakterze człowieka nie są błędy jakich dokonujemy, lecz to, jak przekształcamy te błędy w lekcje, a nie w wymówki."

Atlas był przyjacielem Lily w czasach szkolnych. Para odnalazła w sobie wsparcie, kiedy oboje tego potrzebowali. Jednak minęły lata od kiedy siadali razem w jej domu i oglądali wspólnie program Ellen DeGeneres. Co stanie się, kiedy po latach dojdzie do ponownego spotkania?

"Mam wrażenie, że każdy udaje kogoś, kim nie jest, a głęboko w środku wszyscy jesteśmy tak samo popieprzeni. Po prostu jedni ukrywają to lepiej niż inni."

Więcej nie będę wam zdradzać. Mój opis troszeczkę się różni od blurba na odwrocie książki, ale według mnie nie jest on do końca zgodny z prawdą, szczególnie fragment o Atlasie...

Czytając tę powieść wylałam sporo łez. Naprawdę, nieźle sobie tu popłakałam, bo autorka sięga po temat przemocy domowej, czyli bardzo ciężkie zagadnienie i przedstawia je w bardzo szczery sposób. Bywały momenty, że musiałam ją odłożyć, bo pewne elementy tak mnie szokowały.
Myślę, że właśnie prawdziwość, jest tutaj elementem sprawczym, że ta książka jest taka dobra.
"It ends with us" jest pozycją bardzo osobistą i widać to już w dedykacji, która do tej pory przyprawia mnie o ciarki i chyba wam ją aż zacytuję:
"Mojemu ojcu, który bardzo się starał nie być potworem. 
I mojej matce, która dopilnowała, żeby nie było nas w pobliżu, kiedy się nim stawał."
Powieść ta jest w pewnym sensie rozliczeniem się z przeszłością zarówno autorki jak i jej matki, co myślę oddaje również tytuł.
To co polecam, to sięgnąć po dopisek od autorki na końcu. Tam pokazuje ona genezę powstawania tego utworu i myślę, że pomoże ona lepiej zrozumieć pewne rzeczy, tak jak pomogła mi.


To co mi w niej przeszkadzało, to pojawienie się trójkąta miłosnego, który był jak dla mnie trochę naciągany i zdecydowanie niepotrzebny. Okay, Atlas z pamiętników Lily wnosił dużo do fabuły oraz do psychologii dziewczyny, jednak Atlas współcześnie..osobiście wolałabym, żeby go tutaj nie było. 

Zawiodło mnie także, jak widzicie po tytule, zakończenie. Końcówka książki była dla mnie trochę karuzelą uczuć. Na przemian się cieszyłam, płakałam i miałam ochotę wyrzucić ją przez okno. Osobiście bardzo bałam się tego jak autorka to skończy. Zakończenie ostatniego rozdziału było dla mnie takie "O tak, właśnie tak ma się to skończyć.". A potem pojawił się nieszczęsny epilog...Miałam w głowie mnóstwo pomysłów i niestety okazało się, że Colleen sięgnęła po ten najgorszy. Rozumiem ideę dawania nadziei, jednak wydaje mi się, że zaburzyło to tę brutalną szczerość, która królowała w całej powieści. 

Jeżeli chodzi o bohaterów, to Lily jest taką bohaterką, z którą bardzo mocno się utożsamiłam. Doskonale rozumiałam jej decyzje i motywacje (nie licząc tego co zrobiła w epilogu).
Ryle jest uosobieniem kobiecych fantazji. Inteligentny, przystojny, seksowny, zabawny, uroczy i na dokładkę bogaty. Oh, no i oczywiście posiadający świetną, przebojową siostrę. Czego chcieć więcej?  Myślę, że odpowiecie sobie na to pytanie po przeczytaniu.

Podsumowując, "It ends with us" to dobra książka, szczera i bardzo prawdziwa. Jedynym niepasującym elementem jest tu zakończenie, ale w mojej głowie po prostu udaję, że go nie było. To samo radzę wszystkim, którzy mają podobne odczucia. 
Dajcie znać w komentarzu co myślicie.


BOOK-BLOOD PRINCESS

Komentarze