cudo więziosiostry Maas, czyli...recenzja "Prawdodziejki"

Witam was z całego serduszka moje misie <3
Powinnam właśnie uczyć się do trudnego sprawdzianu z matematyczki i/lub słuchać/czytać "Lalkę" Prusa, ale zdecydowanie wolę pić gorącą czekoladę słuchając starych piosenek i opowiedzieć wam o książce, która towarzyszyła mi przez większą część grudnia.

Jeżeli więc chcecie dowiedzieć się, czy książka przyjaciółki Sary J. Maas ma szansę konkurować ze "Szklanym Tronem", zapraszam na recenzję 😁


"PRAWDODZIEJKA"



SUSAN DENNARD
CYKL: CZAROZIEMIE  - TOM I
WYDAWNICTWO: SINE QUA NON
GATUNEK: FANTASTYKA; MŁODZIEŻOWE





Zazwyczaj nie czytam podziękowań autorów, znajdujących się na końcu książki. W tym przypadku jednak, moją uwagę przyciągnęło mnie nazwisko Maas, postanowiłam więc dowiedzieć się więcej, szczególnie, że Susan nazywa Sarę swoją "więziosiostrą". Sprawdziłam. W podziękowaniach każdego tomu "Szklanego tronu" widnieje nazwisko Dennard. Więcej - II i III tom są jej dedykowane. Tak więc to prawda - dziewczyny się przyjaźnią.

(żródło: Twitter @sjmaas)
 
Można by więc pomyśleć, że opinia Sary jeżeli chodzi o "Prawdzodziejkę" jest naciągana, jednak nie w tym przypadku. Z czystym sumieniem, mogę przyznać, że ta seria Dennard stanie się jedną z moich ulubionych.

Iseult i Safiya to młode, piękne i zdolne czarodziejki, które bardzo potrzebują pieniędzy. Przez to pakują się w tarapaty. Choć jest to chyba zbyt delikatne określenie, biorąc pod uwagę, że zaczyna ich ścigać jeden z najgroźniejszych mieszkańców Czaroziemia - krwiodziej. Muszą uciekać i dobrze się ukryć, gdyż owy czarodziej, jest wstanie wytropić je po zapachu ich krwi oraz ich magii.

"Był dobry. Najlepszy wojownik, z którym kiedykolwiek walczyła. Ale Safi i Iseult były lepsze."

 Safi to prawdodziejka. Nikt w całych Czaroziemiach nie posiada jej umiejętności - demaskowania kłamstw. Jej dar jest wyjątkowo pożądany, szczególnie wśród polityków, dlatego musi go utrzymywać w sekrecie.
Moce Iseult pozostają sekretem nawet dla niej samej.

Nadchodzą mroczne czasy. Dobiega końca rozejm, wojna wisi w powietrzu. Władcy imperiów i mocarstw czekają tylko na potknięcie się przeciwnika. Nie omija to dziewczyn. Iseult zostaje poważnie zraniona przez przywódcę jej rodzinnego plemienia, Safiya zaś, staje się ofiarą gierek politycznych swojego wuja przez co obie lądują na statku płynącym do odległej Nubrevny. Dowódcą okazuje się nubreviański książę, Merik, który stara się poprawić byt swojej ludności za wszelką cenę. Okazuje się jednak, że więziosiostry są odważniejsze i silniejsze niż się wydają.

"-A która lwica przyzna się, że gryzie?
-Proszę, proszę - mruknęła, posyłając mu najbardziej koci ze swoich uśmieszków. -Więc jednak ma poczucie humoru.
-Proszę, proszę -zaripostował. -Próbuje odwrócić kota ogonem."

 W Czaroziemiach dochodzi do przedziwnych zjawisk, Iseult nawiedzają przerażające sny, zaś nici więzi łączące Merika i Safi wahają się między miłością a nienawiścią.

"-Jedz, domno...O, chwileczkę! Byłbym zapomniał. - Wyjął łyżkę z kieszeni płaszcza. - Pełen serwis, co? Wiesz, ilu ludzi na górze zabiłoby za łyżkę?
-A wiesz - wypaliła - ilu ludzi mogłoby zabić łyżką?"

Fantastyczny świat stworzony od podstaw. Nadludzkie umiejętności. Zdolność panowania na żywiołami. Magia. Ciągła akcja. Morze. Bitwy i walki. Dziwny, lecz skromny wątek miłosny. Czy to nie definicja cudownej książki?



Od początku tej książki, dosłownie od pierwszej strony jesteśmy wciągnięci w akcję. Nie musimy na nią czekać czy jej szukać. W tej książce ciągle coś się dzieje i nie ma zbyt wiele czasu na wytchnienie. Mimo to jesteśmy w stanie dostrzec doskonałe opisy, jakie tworzy autorka. Czytając opis nubreviańskiego tanga na cztery, nieomal słyszałam tę muzykę.

To co mi się tutaj ogromnie podoba, to fakt, że możemy tę historię poznać z naprawdę wielu różnych perspektyw. Mamy tu narrację 3-osobową i "obiekt narracyjny" się zmienia. Raz jesteśmy z  Safi, za chwilę z Iseul, a potem z Merikiem, by przejść do Aeduana. Dzięki temu książka też zyskuje na dynamice, ale przede wszystkim możemy poznać wszystkie aspekty tej historii.

Jedyne co może się nie podobać, to fakt, że na początku trudno jest to wszystko zrozumieć. Natłok nazw czarodziejów dezorientuje, nie mówiąc o miejscach, mocarstwach i imperiach. Nazwy własne są przedziwne i trudno się w nich połapać, nawet z mapką. Na szczęście im bardziej się w to zagłębiałam, tym lepiej się w tym orientowałam. Aktualnie jestem prawie 3 tygodnie od skończenia tej książki, a nadal pamiętam prawie wszystko.



Co do postaci, oczywiście znalazłam męża. Oczywiście. I trzeba przyznać, że Merik jest...wyjątkowy. Z moją miłością do niego jest jak z miłością do..choćby Gideona z Trylogii Czasu. Ogólnie go kocham, ale z drugiej strony to momentami się tak zachowuje, że mam ochotę go trzasnąć. Poza tymi momentami jest naprawdę świetny, choć moje serce w stu procentach zdobyła Safiya. Jej zawziętość, sarkazm, cięty język...wszystko w niej stwarza idealną główną bohaterkę. Swoją drogą, chciałabym ją zobaczyć w starciu z Aelin ("Szklany Tron"). One mają podobne charaktery, więc mogłoby być ciekawie..
Jeśli chodzi o Iseult, to nie poznajemy jej tutaj szczególnie dokładnie, ale martwię się o nią ze względu na te jej sny. Trochę się obawiam do czego to może ostatecznie doprowadzić.

Podsumowując, seria Czaroziemie zapowiada się fantastycznie. Dosłownie.
Wydaje mi się, że jeżeli kolejne tomy będą utrzymane na takim poziomie to ta seria jest w stanie przebić "Szklany Tron", a nawet (wybaczcie bo grzeszę) - "Czas Żniw". Oh! Nie wierzę, że to napisałam. Najgorsze, że naprawdę tak myślę. Sięgajcie po "Prawdodziejkę", uwierzcie - nie pożałujecie.
Nie mogę się już doczekać przełomu kwietnia i maja, bo na te okolice jest zaplanowana premiera drugiego tomu, czyli "Wiatrodzieja".



Z Goodreads wiem, że autorka pracuje już nad 3 tomem, czyi "Krwiodziejem". Dawaj Susan! My tu czekamy! 💕


Dawajcie znać w komentarzach co myślicie o "Prawdodziejce", bo jestem szczerze ciekawa waszej opinii 😀

BOOK-BLOOD PRINCESS

Komentarze