jak mnie zdenerwować, czyli...recenzja "never never"

...
Nie wiem co powiedzieć.
Serio.
Ja.
Nie wiem co powiedzieć.
"Never Never" to nadal nowość, premierę Polsce miała bowiem 3 sierpnia. Postanowiłam napisać tę recenzję już teraz, bo zapewne część z was przymierza się do jej kupna.
Jestem świeżo po jej lekturze, recenzja więc będzie na pewno emocjonalna, ale także bardzo szczera. A wszystko dlatego, że książka ta...cóż, trochę mnie zawiodła, zdenerwowała. ALE! Nie mówię, że jest zła. Zresztą...zapraszam na recenzję

"NEVER NEVER"

 

COLLEEN HOOVER & TARRYN FISHER
WYDAWNICTWO MOONDRIVE; OTWARTE
GATUNEK: YOUNG ADULT / NEW ADULT




Książka dotarła do mnie w ostatniej paczce, o której wspominałam, ale powiem więcej dopiero w podsumowaniu miesiąca.
Jest to nowa Colleen, więc musiała oczywiście trafić na moją półkę. Kiedy zobaczyłam, że połączyła z kimś siły, trochę się obawiałam, a kiedy zobaczyłam, że jest to Tarryn... Wszystkie trzy tomy "Love Me with Lies" mam ściągnięte jako e-booki, jednak kiedy zaczęłam pierwszy tom, szedł mi bardzo wolno, potem przekartkowałam tę powieść i stwierdzam, że nie chcę jej czytać. Moje obawy były więc uzasadnione.
Co do Colleen, to ją oczywiście kocham. w powieściach jednotomowych. Ta seria..."pułapka uczuć", jeśli mnie pamięć nie myli - przeczytałam pierwszy tom i jakoś mnie nie zachwycił. Kiedyś sięgnę po kontynuację,  ale jakoś mi się do tego nie spieszy. W każdym razie. Collen w "Hopeless" mnie w sobie rozkochała, w "Maybe, someday" bardzo uwrażliwiła i oczarowała, w "Ugly love" odbudowała, zaś w "Never Never"...

Trochę o samej książce. Za granicą została ona wydana w 3, króciutkich tomach. Wydawnictwo Otwarte, za co im serdecznie dziękuję, postanowiło jednak, że książkę wyda w jednym tomie. Tak więc mamy jedną, 382 stronicową książkę, podzieloną wewnątrz na 3 części. Pisana jest w narracji pierwszoosobowej - na zmianę z perspektywy Charlie i Silasa.




"Podczas gdy on nieustannie próbował pamiętać... ja próbowałam zapomnieć.
Nie chcę pamiętać naszych pocałunków.
Nie chcę pamiętać naszej miłości."

Mrugnięcie okiem i Charlie uświadamia sobie, że nie wie kim jest. Jak się nazywa. Skąd pochodzi.
Mrugnięcie okiem i Silas uświadamia sobie, że nie wie kim jest. Jak się nazywa. Skąd pochodzi.
Dlaczego zapomnieli? Jak to się stało, że dwójka ludzi, para, nagle zapomina wszystko o sobie. Silas wie, jak zapalić land rovera, jak ustawić aparat, by zdjęcie wyglądało jak należy. Charlie pamięta zapach poszczególnych kwiatów, zna prezydentów. Nie pamiętają jednak nic ze swojego życia.  Usiłują odkryć kim są i jak do tego wszystkiego doszło. Fotografie, stare listy i notatki mają im pomóc poznać samych siebie.

"-Niby co? Chcesz sprawić, żebym cię znów polubiła?
Patrzę jej w oczy i niemal niedostrzegalnie kręcę głową.
-Nie. Zamierzam sprawić, że znowu się we mnie zakochasz."

 Dawniej kochali się do szaleństwa. Ale czy można sprawić, że utracone uczucia powrócą?

"Nigdy nie zapominaj, że będziesz ostatnią, którą pocałuję.
I nigdy nie przestawaj mnie kochać.
Nigdy nie przestawaj, Charlie.
Nigdy, przenigdy nie zapominaj."

 Ale czy ich przeszłość jest w zasadzie tak dobra? Wspomnienia mogą ich naprawić, albo ich zniszczyć. Czy rzeczywiście chcą pamiętać? Czy osoby, którymi byli, są w zasadzie tacy, jakimi chcą być?

"Nie kocham Cię.
Nic a nic.
I nie pokocham.
Nigdy, przenigdy."

Ha! Dużo wam powiedziałam nie? No, ale cóż. Tak to bywa z powieściami tego typu. Gdybym ujawniła więcej, za bardzo bym wam zaspojlerowała.
Patrząc na oceny na Goodreads, najgorsze opinie ma trzeci tom, czyli zakończenie. I, no cóż, nie dziwię się. Początek jest intrygujący. Druga część wciąga na maxa. A końcówka...
Nienawidzę niewyjaśnionych wątków. I to intrygujących wątków. To mnie tak wkurza... Kiedy pojawia się coś ciekawego i potem przez całą książkę szukam wyjaśnienia, a go nie znajduję, to dostaję białej gorączki.
Ta część wydaje się być pisana na szybko i od niechcenia.Te niewyjaśnione wątki...Jakby autorki pisząc trzecią część zapomniały o tym, co pisały w dwóch poprzednich.
Czytając tę książkę, w głowie tworzymy sobie tysiąc różnych scenariuszy na zakończenie. I zgodzę się z Marthą Oakiss, że każde inne, byłoby lepsze ode tego, które zafundowały nam autorki.
To wszystko jest trochę zbyt przerysowane. Ta siła miłości i przeznaczenia...niestety mnie to nie kupuje.

Żeby nie było, że tylko hejtuję. Powiedziałam, ta książka nie jest zła.  Wciąga, trudno się od niej oderwać. Intryguje. Zadziwia. Wzrusza.
Widzieliście te karteczki? Pozaznaczałam fragmenty, które najbardziej mi się podobały bądź wzruszyły. Jest ich siedem.
Jeden to fragment z pamiętnika.
Aż cztery to listy. Kocham motyw listów miłosnych. Jeśli czyta to mój przyszły mąż - jak chcesz mnie rozkochać w sobie, to wyślij mi list miłosny!
Tak. Jest mnóstwo wzruszających słów w tej książce - miałam ciary (jak to dziwnie brzmi jak się to kilka razy powtórzy. ciary...ciarki...jeny XD ), jednak nie były to te emocje, które zwykle towarzyszą mi przy książkach pani Hoover.
Miłość opisana w tej książce jest nieidealnie idealna. Jest piękna. Epilog jest świetny, choć samą tą końcówkę czytałam 3 razy zanim zrozumiałam o co chodzi (jestem tępa, wiem XD).
Podoba mi się również samo przesłanie książki. Skłania ona do refleksji nad tym, jakbyśmy spojrzeli na siebie, gdybyśmy byli obcymi osobami. 

Co do bohaterów, to - tu znowu zacytuję Martę - poznajemy ich tak naprawdę dopiero wtedy, kiedy oni sami siebie poznają. Trudno, naprawdę trudno jest ich ocenić. Na pewno polubiłam Silasa. To jest taki romantyk, ale nie jakaś ciapa, tylko normalny, mocno kochający chłopak.I bardzo, ale to bardzo podoba mi się to, że lubi on fotografię. I to taki typ fotografii, który i ja bardzo lubię.

Jako sroka na okładki, nie mogłam pominąć tego punktu. Okładka jest ładna, w zasadzie prosta. Kocham okładki Otwartego za kolorystykę - gdyby nie ten róż, to byłaby nudna. Ten jaśniejszy grzbiet też sprawia, że jest ona ciekawsza.




No cóż ja mogę więcej powiedzieć. Książka miała zadatki na jedną z moich ulubionych, jednak nie pykło. Przykro mi trochę, że tak to wyszło, no bo wiecie - to moja Colleen. Uważam jednak, że jeśli fabuła was zaciekawiła to warto po tę książkę sięgnąć, bo nie będziecie się przy niej nudzić. Jest naprawdę ciekawa, po prostu nie tak mroczna jak się zapowiadała.


Mam nadzieje, że moja recenzja wam trochę pomoże. Teraz czekam na 9 listopada i polską premierę "November 9" bo zapowiada się ciekawie ♥


Jamais Jamais


BOOK-BLOOD PRINCESS

Komentarze

  1. Właśnie wczoraj zabrałam się za "Never Never"... po przeczytaniu tej recenzji trochę się przestraszyłam co mnie dalej czeka z tą książką xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, książka jest dobra :D Może Tobie bardziej przypadnie do gustu. Wiem, że są osoby, które ją kochają.

      Usuń

Prześlij komentarz